Etykiety

środa, 11 lutego 2015

Kindle w Barcelonie

Przekonany pewnymi okolicznościami nabyłem niedawno, drogą kupna, czytnik e-booków marki Kindle. Czytnik e-booków jest napewno urządzeniem, które większości ludzi jest w stanie zmienić życie. Czy na lepsze? Chyba tak. Kto czyta dużo, może mieć nagle przy sobie swoje wszyskie 100 ulubionych książek w pudełku ważącym 190 gram. To mniej niż niejedna książka. Dla tych, którzy czytają mało (jak na przykład, do niedawna, ja) może sprawić, że zaczną czytać więcej. Oczywiście samo posiadanie nic nie zmienia, trzeba jeszcze czytać, ale otwiera na pewno nowe możliwości w kwestii szukania książek, zwiększa dostępność, pomaga w czytaniu książek w obcych językach, a przede wszystkim, jest niesamowicie wygodne.
Tak się więc stało, że razem z moim nowym kolegą Kindlem, pojechaliśmy do Barcelony. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem tak dobrą pogodę i widoczność podczas lotu. Kilkanaście minut po starcie przelatywaliśmy nad Łodzią i mogłem bez problemu rozróżniać ulice. Widziałem własne osiedle, osiedle, na którym mieszka teraz moja siostra czy centrum. Wszystko jak na dłoni. Do tego w samolocie Norwegiana ma się dostęp do internetu, więc mogłem wysłać znajomym pozdrowienia znad Łodzi. Ciekawe uczucie.
Barcelona raczej bez zmian, z jednym wyjątkiem, który szczególnie rzucił mi się w oczy. Otóż, miasto zainwestowało w drugi system rowerów miejskich, tym razem elektrycznych! Niektóre stare stacje Bicing zostały przemalowane, rowery elektryczne są białe (w przeciwieństwie do czerwonych rowerów normalnych), abonament na nie jest sporo droższy, ale chyba jacyś zwolennicy są.
Drugą nowością, którą w przeciwieństwie do rowerów elektrycznych, miałem okazję wypróbować jest bar/restauracja, nie wiem sam jak to nazwać. Miejsce nazywa się El Nacional i znajduje się prz głównej ulicy handlowej, czyli Paseig de Gracia. Zajmuje całe patio jednego z kwartałów dzielnicy Eixample, więc bardzo dużo jak na bar (dlatego nie wiem jak to nazwać..). Jest to stary, odrestaurowany budynek, który kiedyś służył chyba za rynek, w środku w centrum budynku postawiony jest owalny bar, przy którym można zamawiać przekąski i drinki, za to dookoła są powydzielane przestrzenie, w których można jeść i pić. W każdej takiej przestrzeni jest inne jedzenie. W jednej są wina, w innej owoce morza, jeszcze w innej kawiarnia. Wszystko utrzymane jest w stylistyce Art Nouveau, czy czegoś podobnego. Tak wygląda El Nacional wewnątrz:


Niestety jakość zdjęcia pozostawia wiele do życzenia.

I z nowości to tyle. Praca jak to praca, leci powoli, pogoda, jak to zwykle ciut lepsza niż "u nas na wschodzie". Morze szumi, mewy skrzeczą, hindusi sprzedają haszysz. Raczej wszystko po staremu.

A niedługo napiszę coś o wolnym weekendzie, który spędziłęm (sic!) poza Unią Europejską.

5 komentarzy:

  1. A ja wiem, co czytał w drodze z Andory :-D To samo, co ja teraz :-) PS. Mateusz, co to są rowery elektryczne?

    OdpowiedzUsuń
  2. Po przeczytaniu Hugo-Badera zacząłem czytać głównie o wspinaczce: Jona Krakauera, Joe Simpsona i Jana Długosza. Ale mam już kilka kolejnych książek w kolejce, też o górach:)
    Rower elektryczny to taki, który ma silnik elektryczny i baterie. Bateria ładuje się podczac pedałowania, a jak np masz pod górkę albo nie chce Ci się pedałować to włączasz ten silnik:P
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Rower_elektryczny

    OdpowiedzUsuń