Etykiety

sobota, 30 maja 2015

Torredembarra

Nie brzmi to jak nazwa miejscowości w Hiszpanii. A jednak. Miasteczko położone jest na północ od Tarragony nad Morzem Śródziemnym. Składa się właściwie tylko z plaży, kawałka jakiegoś rezerwatu przyrody i kilku osiedli. Tak letniskowo, ale miło, nie jak w Barcelonie, gdzie smaży się człek przy człeku na piaszczystej patelni.
Ale jak ja tu trafiłem? Sam się zastanawiam. Myślałem długo co zrobić z wolnym weekendem będąc w stolicy Katalonii, ale nic nie potrafiłęm wymyślić. W końcu wczoraj wieczorem usiadłem do mapy i zacząłem szukać małych miejscowości nad brzegiem morza. Po obejrzeniu zdjęć z kilku wybrałem tę. Intrygująca nazwa, godzina drogi pociągiem i tylko 7 Euro za bilet. I tak pojechałem.

Kupowanie biletu na Sants Estacio w Barcelonie to jest niezła gimnastyka. Straciłem 40 minut, ale po kolei:
Pierwsza próba - automat z biletami. Nie ma w nim mojej wybranej miejscowości.
Próba druga - kasa. Po 5 minutach stania w kolejce zorientowałem się, że to tylko informacja i nie prowadzą sprzedaży.
Próba trzecia - kolejna kasa. Szybko poszło, ale pan poinformował mnie, że tutaj tylko pociągi dalekobieżne.
Próba czwarta - jeszcze jedna kasa. I korek w kolejce. Człowiek kłóci się o coś z panem w okienku. Nie słyszę o co, ale w sumie co za różnica?
Próba piąta - kasa obok. Poszło szybko, kupuję. Nie działa moja karta płatnicza.
Próba szósta - ta sama kasa. Udało się 14 Euro w dwie strony. Płatność gotówką.

Wsiadłem do pociągu. Jedziemy pół godziny, a on się nie zatrzymuje. Stacja końcowa Walencja. Raczej nie chciałbym dziś jechać do Walencji. Zacząłem się niepokoić, bo Torredembarra jest małym miasteczkiem, a my z prędkością 100 km/h mijamy całkiem duże miasta. Na szczęśćie okazało się, że jest to pociąg "semidirecto" czyli "jakby-bezpośredni". Nie rozumiem do końca na czym to polega, ale nie zatrzymywał się nigdzie w obrębie Barcelony, za to zatrzymywał się we wszystkich dziurach w okolicy Tarragony. To całkiem fajne, bo dotarłem na miejsce w 45 minut.

Miasteczko jest piękne, bardzo długa i szeroka piaszczysta plaża, czysta niebieska woda. Trochę restauracji, deptak. Zdobi to wszystko dziwna rzeźba wystająca z wody. Położyłem się na plaży, wysmarowałem filtrem 50 i usiadłem do książki. I tak przy szumie fal poczytałem o mroźnej Syberii. Tak, żeby mieć kontrast.


Na obiad zjadłem trochę owoców morza w lokalnym barze i wróciłem do Barcelony. Bardzo spokojny dzień. Takiego potrzebowałem, bo w przyszłym tygodniu czeka mnie wyjątkowo dużo pracy.

2 komentarze:

  1. O, a ja w niecałe 70 minut dojechałam dziś do Zgierza:) Pogoda też ładna, ale szumu fal nie było.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę czytania w ciepełku :-)

    OdpowiedzUsuń