Etykiety

niedziela, 26 czerwca 2016

Velocity

Trzy dni konferencji minęły raczej spokojnie. Velocity Conference odbywa się w Santa Clara co roku, w Hyett Hotel, a właściwie w Centrum konferencyjnym przy tym hotelu. Wykłady, tutoriale i "keynoty" (takie krótkie prezentacje) trwały praktycznie cały dzień od 9 do 18 z krótkimi przerwami na jedzenie (wszystko pyszne i sponsorowane przez organizatorów i sponsorów konferencji). Organizatorzy zadbali o to, żeby nam się nie nudziło. Oprócz wykładów odbywała się wystawa. Wystawiały się wszystkie większe firmy związane z biznesem online. Był New Relic, IBM, Intel, Salesforce, GitHub i dziesiątki innych. Czasu między wykładami starczało na dojście do hali z wystawą, obejście dwóch lub trzech stoisk i powrót na wykłady.
Codziennie były dwie dłuższe przerwy. Jedna na śniadanie, druga na lunch. Oczywiście, kiedy 1000 osób rzuca się na jedzenie na raz, to też nie ma czasu iść nic zobaczyć, bo trzeba stać w kolejach (chociaż muszę oddać, że organizacja była rewelacyjna i nigdy nie stałem w kolejce niż 10 minut). Każdy posiłek sponsorowany był przez inna firmę i znów muszę przyznać, że się postarali. Zawsze było coś wegetariańskiego, zawsze było dużó warzyw, różne rodzaje mięsa, ryby, orzechy, sery, przyrawy, sosy. Każdy mógł z tego skomponować własny obiad. Na śniadaniach raczej królowały słodkości: muffiny, ciasta i drożdżówki. Kawa, herbata i woda dostępna była cały czas na wszystkich korytarzach. Nie głodowałem!
Po wszystkich wykładach (więc ok 18) codziennie był "bankiet", chociaż pewnie niektórzy inaczej wyobrażają sobie bankiet. Po protu wszyscy wychodzili na patio hotelu (z basenem!) mogli wziąć z baru co chcieli do picia (również wszystko za darmo) i posiedzieć i pogadać z ludźmi spotkanymi na konferencji.
Pierwszego dnia poznałem kilka osób z Nowego Jorku i z Kanady i nimi posiedziałem jakiś czas. Poznałem też przypadkiem dziewczynę, która dawała wykład, jest Rosjanką, ale mieszka w San Francisco. Od słowa do słowa okazało się, że razem ze swoim chłopakiem przyjmują w domu Cauch Surferów, i że chętnie da mi miejsce do spania na weekend (właśnie siedzę w pociągu i do nich jadę).
Drugi dzień był jeszcze bardziej intensywny, już od 8 nie dali nam spokoju zaczynając dzień od "speed networkingu", to coś takiego jak "speed dating" tylko to nie "dating". Szczerze to uważam to za coś kompletnie bez sensu. Ale cóż. Od 9 do 11 świetne Keynoty otwierające główną część konferencji, a później wykłady.
Wykłady nie zawiodły, a szczególine ostatnie spotkanie, już nieformalne z reprezentantem W3C (WWW Consorcium - to taka organizacja, która ustanawia standardy w Internecie) i przedstawicielami wszystkich największych przeglądarek i pogadać o przyszłości internetu, rzeczach, których nam brakuje w przeglądarkach itp. Byli programiści z Firefox, Chrome, Safari i Microsoft Edge. Bardzo ciekawe spotkanie. Niestety pokryło się z bankietem, więc żeby sobie odbić pojechaliśmy w kilka osób z tego spotkania na Tajskie Noodle.
Trzeciego dnia oczywiście też nie było mowy o nudzie. Od rana wlewali nam do głów jak zrobić internet piękniejszym miejscem. Cały dzień biegałem z wykładów na wystawę, żeby zobaczyć jak najwięcej stoisk, porozmawiać z ludźmi i zebrać jak najwięcej gadżetów (!). Niewiele brakowało, żebym wygrał robota BB-8 (wylosowali mnie, ale nie byłem na miejscu, żeby odebrać:( )
A propos gadżetów, to jest coś niesamowitego. Nie jestem pewien czy Oni chcą nas tak przekupić, czy po prostu robią sobie reklamę, ale zebrałem w sumie 8 tshirtów, mini jenge, łądowarkę do telefonu, dwa długopisy, dwie torby, skarpetki, dwie książki, chore ilości naklejek i być może coś jeszcze.
Pod koniec z ludźmi z dnia pierwszego pojechaliśmy jeszcze do znanej (tutaj) sieci fastfodowej In-n-Out na wielkiego podwójngo burgera z frytkami. Jest to sto razy lepsze niż McDonalds!
A dziś już piątek. Rano spakowałem się, pożegnałem z włąścicielem mieszkania, pobiegałem jeszcze raz w Santa Clara i jadę do San Francisco. Dziś zaczynam "wakacje".
Pewnie napiszę też niedługo coś o tym mieście hipisów i gorączki złota..

3 komentarze: