Dziś będzie filozoficznie. Trochę.
Chociaż postaram się nie patetyzować za bardzo.
Już od dawna nachodzi mnie myśl, szczególnie jak gdzieś podróżuję, że czasem źle patrzymy na otaczający nas świat skupiając się na jednostkach zamiast na ogóle. Niedawno, ktoś mi znajomy, bez podawania imion, wymyślił, że problem tworzących się korków w miastach można podciągnąć pod fizykę płynów, bo samochody na ulicy będą zachowywać się jak cząsteczki wody. Jeśli jedna z ulic się zamknie, to drugą popłynie ich więcej i później ten zwiększony nurt będzie się przesuwał jak fala.
Jak się później okazało, nie był pierwszym, który to wymyślił.
Wracając do początku, czasami, kiedy na przykład lecę samolotem albo płynę statkiem i widzę inne statki na morzu i samoloty na niebie zdaję sobie sprawę, że tam w nich siedzą inni ludzie, tacy sami jak my i zmierzają sobie w jakimś innym kierunku. I tylko ich samych obchodzi dokąd i skąd
Dla mnie to jest samolot, który leci albo statek, który płynie. Wtedy myślę, że jestem częścią jakiegoś większego systemu, który non stop, dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, opływa całą kulę ziemską. Jestem jak taka cząsteczka, która jakby spojrzeć w szerszej perspektywie, nic w tym systemie nie zmienia.
I to samo dzieje się w miastach. Ludzie, samochody, rowery, metro, wszystko się cały czas przemieszcza i płynie w różnych kierunkach.
Z taką myślą wyszedłem wczoraj z aparatem na Barcelonetę i robiłem zdjęcia tym "cząsteczkom". Wyszło co wyszło. Kilka zdjęć załączam tutaj, więcej można zobaczyć
tu.