Etykiety

niedziela, 3 kwietnia 2016

Sant Andreu

Tym razem wylądowałem w Barcelonie na dłużej. A właściwie to wylądowaliśmy, bo jak pisałem wcześniej jest nas dwójka. Tydzień po wprowadzeniu się do nowego mieszkania mogę chyba opisać nasze pierwsze wrażenia odnośnie okolicy.
Mieszkałem w Barcelonie prawie w każdej dzielnicy i każda ma swoje wady i zalety. Jedna jest zbyt turystyczna, druga za głośna, trzecia nie ma parków, a czwarta jakaś taka dziwna. Centrum zbyt w centrum, obrzeża zbyt obrzeżne. Tym razem po raz pierwszy mieszkam w Sant Andreu. Zwykle kiedy komuś mówię, że mieszkam w Sant Andreu to reakcje są takie:
  • "Dalej się nie dało???"
  • "Gdzie to w ogóle jest?"
  • "To jeszcze jest Barcelona?"
I tym podobne.
Odpowiedzi na te pytania są następujące:
  • Dało się, ale jakoś nie było ofert
  • Północ Barcelony, tam gdzie La Maquinista
  • Tak, Barcelona i to część całkiem dobrze skomunikowana z centrum
Sant Andreu to faktycznie suburbia, ale takie fajne i dla ludzi. Codziennie zaskakuje nas coraz bardziej. Nasz blok stoi przy głównej ulicy wyjazdowej z Barcelony (jednej z diagonali), która nazywa się Avenida Meridiana. Meridiana to ulica, która na naszej wysokości ma 9 pasów (5 w jedną i 4 w drugą). Dużo, ale o dziwo, nie jest od niej głośno. Może mamy dobre okna.
Na oko zwykłe blokowisko, ale nie do końca. Mimo, że otaczają nas duże bloki, to jest bardzo dużo powietrza. Bardzo szerokie ulice i chodniki dają dużo przestrzeni. Dodatkowo wszędzie są place, trawniki i parki, które sprawiają, że jest całkiem przyjemnie. W promieniu 10-15 min pieszo mamy praktycznie wszystko co nam do życia potrzeba, to jest: dwie stacje metra z dwiema różnymi liniami, stacja pociągów, dwa wielkie centra handlowe, kilka supermarketów, kilka warzywniaków, wszelkiej maści usługi od fryzjerów, cukierni, piekarni, restauracji do serwisów samochodowych, pralni, sklepów z butami, dentystów, policji i przychodni lekarskiej. Po drugiej strony ulicy mamy gigantyczny fitness klub, w którym można znaleźć wszelkiej maści zajęcia sportowe, siłownie, dwa baseny i w ogóle wszystko co można chcieć od fitness klubu.
Okolica jest spokojna, cicha i czysta.
Sam nasz blok i mieszkanie też jest świetne. Ładna i czysta klatka schodowa wyposażona w dwie windy, które szybko wiozą nas na szóste piętro. Mieszkanie całe wyparkietowane i ogrzane (to raczej rzadkość w tej szerokości geograficznej). Wyremontowana łazienka, przyzwoita kuchnia i spory salon pięknie oświetlony wielkim oknem wychodzącym za zachód. Dodatkowo współlokatorka i właściciele mieszkania wydają się być bardzo sensownymi ludźmi, którzy nie robią problemów.

Generalnie okazuje się, że to zadupie Barcelony, gdzie "psy dupami szczekają" to chyba najmilsza dzielnica, w której do tej pory mieszkałem:)

6 komentarzy:

  1. Muszę, bo się uduszę ;-) WaRZywniaków :-D
    Cały opis rzeczywiście wygląda przyjemnie, choć ta dziewięciopasmówka trochę mnie przeraziła :-p

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale chyba przez nią nie przebiegają:)

    OdpowiedzUsuń