Ale po kolei.
Po piątkowym koncercie i całym tygodniu pracy postanowiłem się wyspać więc wstałem w sobotę chyba o jedenastej. Pobiegałem, posprzątałem, popracowałem i przyszło popołudnie. A po południu miałem wybrać się z dwiema koleżankami na koncert na plaży. Koncert niezwykły. Na plaży pod hotelem "W" postawili muszlę koncertową, a do muszli włożyli orkiestrę symfoniczną. Przed muszą na plaży usiadło kilka tysięcy ludzi i prawie w milczeniu słuchali muzyki klasycznej. Momentami czułem się jak w filmie. Zrobiło to wszystko ogromne wrażenie i to chyba nie tylko na mnie, bo po zakończeniu koncertu widownia nie chciała wypuścić muzyków i przez kilka minut aplauzowała. Krótki fragment koncertu można zobaczyć tutaj:
Niestety jakość pozostawia wiele do życzenia. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się trochę filmów wrzucić na Vimeo i tam już będzie lepiej. Po koncercie udaliśmy się na Pinxos i jakieś drinki, a następnie do domu.
Moje towarzyszki w barze Pinxos wyglądają tak:
W niedzielę postanowiliśmy iść z Marią Jose na imprezę cykliczną pod tytułem "Picnik Electronik". Co niedzielę w parku na górze Montjuic odbywa się koncert DJów połączony z różnymi atrakcjami dla dzieci i dorosłych, sprzedażą ręcznie robionych ubrań, biżuterii, grami, zabawami, jedzeniem i piciem. Bardzo fajna opcja, żeby spędzić większą część dnia, niestety niezbyt tania, ale cóż.. w końcu to Barcelona.
O samym San Joan napiszę w kolejnym poście. Postanowiłem pisać krócej, a częściej. Tak może będzie łatwiej.
A w Łodzi właśnie grzmi i leje okropnie. Taki początek wakacji...
OdpowiedzUsuń