Etykiety

sobota, 28 czerwca 2014

Święty Jan i Blanes

23. Czerwca to w Katalonii największe święto w roku, noc świętojańska. Jak już wcześniej pisałem wszyscy we wszystkich nadmorskich miejscowościach idą na plaże, palą ogniska, puszczają fajerwerki, wszędzie jest muzyka i zabawa.
Na początku myślałem, że fajerwerki będą o północy, tak jak w sylwestra. Okazało się, że niezupełnie.
Ja San Joan spędziłem na grillu u moich znajomych Brazylijczyków. Akurat tego dnia grała Brazylia i chcieli obejrzeć mecz, więc zaprosili mnie, drugą brazylijską parę i zorganizowali grilla. Jedliśmy Xixo co podobno jest jakimś typowym daniem z Ekwadoru, jeśli mnie pamięć nie myli, a okazało się być zwykłymi szaszłykami z grilla.
Mieszkanie Karine jest piękne. Małe, ale niesamowite. Takie, w którym mógłbym mieszkać. Mieszkają na poddaszu dość wysokiego budynku, mają małą kuchnię i łazienkę, sypialnie z oddzielonym miejscem do pracy i salon z wyjściem na taras. Z tarasu widać pół Barcelony, nad tarasem wisi "żagiel" dający trochę cienia. Najważniejszym punktem programu są jednak okna. Oba pokoje, salon i sypialnia są prawie całe przeszklone. Od pasa do sufitu są okna na całej długości dwóch ścian mieszkania. Dodatkowo oczywiście duże szklane drzwi na taras. Niesamowicie jasne i optycznie przestronne mieszkanie.
Oprócz Karine i jej męża Julio mieszka tam piesek o imieniu Johny Walker. Johny Walker wygląda tak:


Wszystkie psy w rodzinie Julio nazywają się od marek Whiskey. Podobno jakiś pisarz czy poeta brazylijski powiedział kiedyś, że skoro pies jest najlepszym przyjacielem człowieka, a whiskey jest najlepszą przyjaciółką to znaczy, że whiskey to zabutelkowany pies. Dziwne wnioskowanie. Ale dzięki temu mają już Johnego Walkera, Chivas Regal i Jacka Danielsa.
Wracając do San Joan, pierwsze fajerwerki ludzie zaczęli puszczać jeszcze przed meczem (czyli przed 22:00). I to nie tak jak u nas w sylwestra, że jakieś pojedyncze. Po prostu zaczęli strzelać. I strzelali, strzelali, strzelali... jeszcze jak się kładłem około drugiej nad ranem to strzelali. Niesamowite, ale też denerwujące.. No ale jedną noc w roku można przeżyć.
Oczywiście będą w brazylijskim towarzystwie nie mogłem się spodziewać innego języka niż portugalski. Trochę się zmęczyłem, ale nawet sporo zrozumiałem z rozmów, momentami się włączałem do rozmowy, ale raczej w jakimś Portunhol (czyli miksie portugalskiego i hiszpańskiego). Ale przynajmniej zrobiłem sobie praktykę przed lotem do Portugalii. Zrobiliśmy nawet grupowe zdjęcie:


Aha, tego samego dnia dostałem dobrą wiadomość, że mojej koleżance z Lizbony udało się kupić nam bilety na festiwal Super Bock Super Rock, więc już niedługo zobaczę tego Pana na żywo:


Na drugi dzień po grillu byłem umówiony ze znajomą z pracy, że coś zwiedzimy pod Barceloną, więc spotkaliśmy się o 10 na stacji Barcelona Sants i wsiedliśmy w pociąg do Blanes. Blanes to niewielka nadmorska miejscowość na północy Katalonii. Mają ładną (chociaż dość kamienistą) plażę, górę z zamkiem na szczycie, pasaż z barami i mały port turystyczny. Bardzo ładnie, malowniczo, ciepło i wakacyjnie. Stwierdziliśmy się, że czujemy się jakbyśmy byli na wakacjach gdzieś w ciepłych krajach, a przecież pojechaliśmy tylko godzinę pociągiem od Barcelony. Trochę się poleniliśmy na plaży, trochę pozwiedzaliśmy. Ogólnie dzień wypoczynkowy. Ale słońce mnie tak zmęczyło, że po powrocie do domu usnąłem o godzinie 22 i tak spałem prawie do 9 następnego dnia. I tak się skończył długi weekend. Następna historia opowie o kilkugodzinnym lunchu z ludźmi z pracy, który zjedliśmy wczoraj. Ale to jak znajdę trochę więcej czasu. Tymczasem się powoli pakuję, jeszcze odwiedzę plażę na chwilę, a potem kolacja z Marią i jutro na lotnisko.

3 komentarze:

  1. Całusy dla Marii.
    Gdybym mogła wybierać, to może właśnie Hiszpania...

    OdpowiedzUsuń
  2. Blanes jest bardzo malownicze :) My tylko zaliczyliśmy mały fail organizacyjny, bo od stacji kolejki szliśmy na pieszo do pasażu, a to jednak kawałek drogi jest :P

    OdpowiedzUsuń
  3. @Gohs A to prawda! jeszcze żadnej sensownej informacji na dworcu, a droga jakaś taka industrialna. Przez jakiś czas zastanawiałem się czy na dobrej stajci wysiedliśmy:P

    OdpowiedzUsuń