Etykiety

sobota, 19 lipca 2014

Lisbona tydzien pierwszy

Pierwszy tydzień minął jak z bicza strzelił. Nie zdążyłem nawet usiąść do bloga. Dużo się działo.
Przede wszystkim w poniedziałek okazało się, że praca w hostelu, w którym mieszkam jest prawie niemożliwa. Od rana jest strasznie głośno, dużo spalin, ludzie zaglądają do okna, internet ledwo działa. Ogólnie poruta. Więc zaraz tego samego dnia zacząłem szukać innego miejsca do pracy i oto co znalazłem: http://coworklisboa.pt/. Miejsce jest niesamowite. Dla nie wtajemniczonych wytłumaczę, że coworking, to taka przestrzeń biurowa, gdzie można wynająć jedno biurko, lub (jak w moim przypadku) wykupić wejściówkę i codziennie przychodzić i siadać przy jednym z wolnych biurek (jest pula biurek dla takich ludzi jak ja i pula takich przypisanych na stałe do ludzi). W biurze jest świetna atmosfera, dużo ludzi z różnych branż. Wszyscy jedzą razem obiady, mamy kawiarnie, "salę zabaw" i ogólnie jest niesamowicie. A uroku dodaje samo położenie tego miejsca. Biuro znajduje się na czwartym piętrze fabryki, która wchodzi w skład tak zwanego LX Factory. Jest to stary zespół fabryczny (chyba cztery budynki), który tak jak nasz Off Piotrkowska został zaadaptowany do innych celów. Od Offu różni się tym, że jest dużo większy i jest większa różnorodność lokali. Są restauracje, kawiarnie, bary, sklepy z ubraniami, sklepy z wystrojem wnętrz, z biżuterią, galerie sztuki, księgarnia, biura, fitnessy i inne takie. Wygląda to naprawdę niesamowicie. Poniżej wkleję kilka zdjęć, a niedługo zrobię własne. Kilka miejsc w LX Factory wygląda mniej więcej tak:





Do tego cały kompleks znajduje się przy samym początku sławnego mostu 25. kwietnia więc z okna i z balkoniku przy kawiarni mamy taki widok:


Jedyny problem jest taki, że do tego miejsca jadę autobusem około 30 minut, z dojściem z obu storn około 45. Niestety przez to muszę jakoś strasznie wcześnie wstawać, ale chyba jestem w stanie wytrzymać te kilka następnych dni.
Ciekawe jest to jak różne rzeczy ludzie robią tam. Jedna dziewczyna cały dzień rysuje coś piórkiem, inna wybiera jakieś tkaniny, chłopaki programują inni siezą z wielkimi tabletami i rysują coś na komputerach. Pierwszego dnia widziałem jak robili jakąś sesję fotograficzną dziewczynie na motocyklu. Ogólnie wielki misz-masz. Ale to też jest jeden z plusów. Nie jestem otoczony tylko programistami.

Tak mi tydzień pracy minął. A poza pracą robiłem kilka ciekawych rzeczy. We wtorek Margarida zabrała mnie na wioślarstwo (bo je trenuje). I miałem okazję pierwszy raz w życiu płynąć taką łódką. I to po Tagu! Bardzo fajny sport, tylko jako, że to był mój pierwszy raz, tak bardzo się skupiałem na trzymaniu rytmu, że nie zwróciłem uwagi na żadne widoki, a półtorej godziny zleciało mi, jakby to było piętnaście minut. Ale i tak było przyjemnie.

Oprócz sportów chodzę trochę po Lizbonie, zwiedzam różne zakamarki. Właściwie nie robię zdjęć. Jak patrzę to wiem, że na zdjęciach to nie będzie to samo, więc nie chce mi się wyjmować aparatu.

A poza tym od czwartku trwa festiwal, na który czekałem od dawna, ale o tym osobny post, bo za dużo byłoby już pisania. Tymczasem kończę, uciekam z kawiarni na Campo de Santa Clara i jadę się szykować na kolejny dzień koncertów. Najlepsze już za nami, ale ostatni dzień też wato iść zobaczyć.

Oprócz sportów udało się wreszcie

4 komentarze: