Etykiety

czwartek, 31 lipca 2014

SBSR część 3.

Trzeci dzień festiwalu był najspokojniejszy. Po wstaniu wybrałem się na Alfamę, starą dzielnicę Lizbony położoną pod zamkiem. Tam trafiłem na targ staroci, na którym spędziłem trochę czasu, wypiłem niedaleko kawę i zjadłem ciasto. Cholernie słodkie. Ale z gorzką kawą nawet zjadliwe;)
Na koncerty pojechaliśmy już tylko we dwójkę z Margaridą jej samochodem. Na miejscu oczywiście Margarida spotkała jakichś znajomych, więc koniec końców byliśmy we czwórkę. Sympatyczni Portugalczycy Andrea i Orlando. A oto jakie koncerty udało nam się tego dnia zaliczyć:
- Albert Hammond Jr - chyba było słabe, bo szczerze to nic nie pamiętam..
- NBC - Portualski hip hop "organiczny". Nie wiem czy to jest popularne określenie, ale chodzi o taki hip hop, gdzie nie ma bitów, tylko instrumenty. Ciekawe. Wokalista w trakcie koncertu rozsypywał kulki styropianu wmawiając nam, że to śnieg. Ale polaka nie przechytrzy, ja wiem jak śnieg wygląda;)
- Oh Land - ciekawy koncert, ale jakoś dość krótki, Pani w białej sukience, druga Pani tańczyła. Ogólnie sympatycznie.
- Kasabian - Nie mój klimat, ale panowie zrobili duży show. Myślę, że warto zobaczyć, żeby móc powiedzieć, że byłem.
- C2C - To był koncert, na który wyjątkowo chciałem iść, a zaczynał się dopiero o 2 w nocy, więc mieliśmy obawy, że do tej pory nie dotrwamy. Dotrwaliśmy. C2C to czterech DJów, którzy grają na czterech konsolach. Do konsoli mają podłączone wyświetlacze z wizualizacjami, które oczywiście współgrają z muzyką, którą tworzą. Sporo się bawili tą muzyką, zamieniali się konsolami w trakcie, jeździli nimi po scenie i ogólnie robili dużo pozytywnego hałasu. Przykład C2C można posłuchać tutaj:



Niestety godzina nastała taka, że już nam było ciężko nie usypiać, a przecież jeszcze powrót do Lizbony przed nami i Margarida musiała jakoś prowadzić. W związku z tym uciekliśmy w połowie koncertu i pojechaliśmy do domów. I tak znów położyłem się około 4 nad ranem. Ale warto było dla tego wszystkiego.
Pół niedzieli odsypiałem całe to zmęczenie i emocje, a po południu na spokojnie już spotkałem się z Sofią (dziewczyną, która była z Nami na drugim dniu koncertów) i jej facetem żeby pojechać na koncert Jazzowy w parku. Okazało się, że mają niepotrzebny rower, więc pojechaliśmy w trójkę rowerami, a na koniec powiedzieli, że w zasadzie mogę ten rower pożyczyć na następny tydzień, bo i tak nim nikt nie jeździ. I tak zdobyłem rower i o ile szczęśliwszy przyjeżdżałem do pracy! Oszczędziłem czas, pieniądze i nerwy. Bardzo sympatyczni ludzie z tych Portugalczyków.

Tak mi minął "długi weekend". Po nim musiałem się przestawić na tryb pracy. Ale udało się i kolejny tydzień spędziłem w LX Factory - jednym z najfajniejszych miejsc w jakim do tej pory pracowałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz