Etykiety

niedziela, 13 lipca 2014

Spowrotem na wschód

Nadszedł dzień. Musiałem wrócić z Madery do Portugalii "śródlądowej". Rano znajomy Catariny, Fred, przyjechał po mnie, żeby zabrać mnie na lotnisko. Bardzo sympatyczny człowiek. Niemiec z kiepskim angielskim i jeszcze gorszym portugalskim, więc było się ciężko dogadać. Mój niemiecki pozwala mi powiedzieć tylko jak się nazywam i "ręce do góry". Kiepski zestaw do zawierania znajomości.
W Lizbonie byłem około 11 rano. Tak jak muszę pochwalić lotnisko na Maderze za superinteligentne rozwiązania (np kolejki priorytetowej, czy odprawiania), tak lotnisko w Lizbonie projektował jakiś straszny złośliwiec. Żeby odebrać mój bagaż musiałem przejść najpierw przez jakieś korytarze, potem przez całą, wielką (na prawdę wielką, a mam porównanie) halę odlotów, następnie wejść w kolejny korytarz, którym zawróciłem i poszedłem pod halą odlotów, skręciłem w prawo i znalazłem się przy odbiorze bagażu. Cały spacer zajął mi (sprawdzałem) prawie 15 minut! Ale dotarłem.
Mieszkam w zupełnie innym miejscu niż do tej pory. Tym razem jest to hostel, gdzie mam pokój. Pokój nawet spory wszystko co trzeba jest. Łazienka trochę obskórna, nie zamyka się okno między łazienką a kuchnią, więc lokatorzy muszą mieć do siebie zaufanie. Ale ważne, że jest;) W "salonie" ściana wylepiona jest płytami analogowymi. Kuchnia dość duża i nawet nieźle wyposażona. Nie jest źle. Z kuchni wyjście na małe patio. Jedyne do czego będę się musiał przyzwyczaić, to że jesteśmy na poziomie ulicy. Mam okno na ulicę Almirante Reis i okno przy samym biurku, więc mogę sobie zagadywać do przechodniów podczas pracy.
Mieszkańcy w tym hostelu zmieniają się co kilka dni, więc pewnie trochę ludzi poznam. Na razie jestem z trzema Białorusinkami, które póki co poznałem tylko z imienia. Wydają się sympatyczne.
Zakupy dziś już zrobione, sałatka zjedzona, a za 15 minut widzę się z Magaridą. A nie widzieliśmy się parę lat, więc pewnie powstaną jakieś zdjęcia:)
A żebyście mogli się wczuć w klimat, taka oto piosenka:


5 komentarzy:

  1. Takie podglądanie przechodniów z poziomu ich nóg musi być fascynujące! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piosenka na pewno smutna, bo mi się smutno zrobiło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no ja ich widzę od pasa w górę:P I w ogóle siedzę przy samej ulicy, więc wdycham te wszystkie spaliny. Może znajdę sobie jakieś miejsce do pracy inne tu:P

    OdpowiedzUsuń
  4. Aha, myślałam, że jesteś pod poziomem ulicy (?) :-p

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak myślałem, ale jednak jestem dokładnie na poziomie chodnika:P Wczoraj to "zbadałem".

    OdpowiedzUsuń